Miejsce przykazań miłości w nauczaniu katechizmu

Woroniecki Jacek OP

Miejsce przykazań miłości w nauczaniu katechizmu

 

(publikowane: „Homo Dei” XVIII(1949), s. 28-36[1])

 

W wielu krajach, podobnie jak i u nas, prowadzone są prace nad katechizmem w celu doskonalszego sformułowa­nia prawd naszej wiary i lepszego dostosowania do poziomu umysłowego dzieci i młodzieży. Prace te winni podjąć prze­de wszystkim katecheci, mający ciągły kontakt z młodzieżą. Nie bez pożytku wszakże będzie wysłuchać głosu teologów, którzy tego kontaktu nie maja, ale gdy idzie o formułowanie prawd katechizmowych, o ich hierachic i układ, mogą też służyć pożytecznymi uwagami.

Pragnę to uczynić odnośnie do przykazań miłości, gdyż jestem przekonany, że nasze nauczanie uległo na tym punkcie od trzech wieków poważnemu zubożeniu i że potrzebuje radykalnego zreformowania. Nie będzie to bynajmniej nowatorstwem, ale odnowieniem dawnej tradycyjnej nauki, do której za wszelka cenę należy powrócić.

Wejdźmy od razu in medias res. Oto od XVI wieku nastąpiło w rozdziale o przykazaniach bardzo znamienne przesuniecie punktu ciężkości z przykazań miłości na dziesięcioro przykazań. Odpowiedzialność ponosi za to Catechismus ex decreto Concilli Tridentini ad parochos Pii V et deinde Clementis XIII iussu editus. Nader cenny w innych działach, w nauce o przykazaniach wymaga on bardzo istotnego uzupełnienia.

W samej rzeczy, gdy otworzyć jego cześć trzecia poświęconą przykazaniom, widzi się ze zdumieniem, że przykazania miłości są tam zupełnie pominięte. Są one tam raz tylko wzmiankowane w pięknym tekście św. Augustyna, zacytowanym na samym wstępie, po czym już zupełnie nie ma o nich mowy. Sam też tytuł rozdziału I części III poświeconej Dekalogowi jest niewłaściwy. Brzmi on: Decalogum omnium praeceptorum summam esse demonstratur. Dziesięcioro przykazań nie jest bynajmniej szczytem tego, czego Bóg od nas wymaga, gdyż tym są przykazania miłości, których Dekalog jest tylko szczegółową wykładnią. Ten pierwszy rozdział wstępny jest nader obficie poparty tekstami Pisma Świętego. Jest ich tam około sześćdziesiąt. Księga Powtórzonego Prawa zacytowana jest dziewięć razy; są to ustępy z rozdziałów: 4, 5, 7 i innych, natomiast solennych słów z rozdziału 6: Słuchaj Izraelu… i następującego po nich wezwania do miłowania Boga próżno byśmy tam szukali! Co gorzej, nie znajdujemy tam przytoczonego żadnego tekstu Nowego Testamentu, gdzie jest mowa o przykazaniach miłości lub o ich związku z Dekalogiem, jak Mt 19,18-19 i 22,34-40; Mk 10,17-22: i 12,28-34, Łk 10,26-29 i 18,18-21, Ga 5,14, 1J 4,19-21. Piękny ustęp z listu do Rzymian – Rz 13 – urywa się na wierszu 8., gdy tymczasem właśnie wiersz 9. poucza o stosunku przykazań drugiej tablicy do przykazań miłości bliźniego.

Autorowie katechizmu „ad parochos” w nauce o przykazaniach pozostają na gruncie Starego Testamentu, który im przesłania całkowicie to, co wniósł do niej Nowy Testament. W samej rzeczy w Starym Testamencie Dekalog jest wysunięty na pierwszy plan, gdyż jest słowem samego Boga wyrytym na kamiennych tablicach. Uczuciem, którego Bóg wymaga od swego ludu na to, aby był posłuszny jego przykazaniom, jest bojaźń. Ona to jest początkiem mądrości (Syr l,16, Prz 9,10), ćwiczeniem mądrości (Prz 15,33), a nawet samą mądrością (Hi 28,28). O miłowaniu Boga przy ogłaszaniu dziesięciorga przykazań nie było mowy. Dopiero w czterdzieści lat później przy schyłku życia Mojżesz, powtórzywszy ponownie przykazania ogłoszone przez Boga na Synaju, dodał do nich gorące wezwanie do miłowania Boga. I ono było niewątpliwie z natchnienia Bożego, a jednak nie było słowem samego Boga, lecz Mojżesza. Pomimo tego, podane Żydom w tak solennej formie zajęło ono centralne miejsce w ich życiu duchowym i stało się ich codzienną osobistą modlitwą. Jeśli można mieć nadzieję, że wielu z nich uzyskało i uzyskuje zbawienie, to tylko dzięki temu aktowi miłości, z którym się do Boga zwracali i zwracają.

Jakże inaczej przedstawia się przykazanie miłości Boga w Nowym Testamencie! Chrystus rozszerza je i na bliźnich, nazywając przykazanie miłowania ich nowym (J 13,34) lub swoim przykazaniem (J 15,12). Albowiem w Starym Testamencie przykazanie to, tak jak zostało wyłożone w Księdze Kapłańskiej, ograniczało się tylko do przyjaciół i nie było łączone z przykazaniem miłości Boga. O. Lagrange twierdzi, że i w czasach Chrystusa rabini nie łączyli jeszcze z sobą obu tych przykazań. Jeśli tedy wśród słuchaczy Zbawiciela spotykamy takich, którzy je łączą (Łk 10,25-28), to można stąd wnioskować, że Jego nauka już się rozchodziła i przenikała do serc. A jednak nawet dla owego słuchacza, który wiedział jak ściśle łączą się z sobą oba przykazania miłości, nie było jeszcze dosyć jasnym, kogo należy uważać za bliźniego. Dopiero na pytanie postawione w tej materii Chrystus mu odpowiedział śliczną przypowieścią o dobrym Samarytaninie. Gdy wziąć to wszystko pod uwagę, trudno pojąć to pominięcie przykazań miłości w tym pomnikowym dziele, jakim jest Katechizm opracowany z nakazu Soboru Trydenckiego. I pomyśleć, że gdy nad nim pracowano, żył jeszcze w pełni sił największy katecheta nowożytny, godny stanąć obok św. Cyryla Jerozolimskiego w szeregu Doktorów Kościoła, św. Piotr Kanizjusz. Skoro otworzyć którykolwiek z jego katechizmów od małego do największego, wszędzie nauka o dziesięciorgu przykazaniach jest poprzedzona nauką o przykazaniach miłości i z niej wysnuta. To te ostatnie są dla św. Kanizjusza omnium praeceptorum summa, podczas gdy tamte dziesięć są ich zastosowaniem do poszczególnych dziedzin naszego życia moralnego. Znajdujemy się tu całkowicie w atmosferze Nowego Testamentu i tradycyjnego nauczania Kościoła w osobach jego Ojców i Doktorów ze św. Augustynem i św. Tomaszem na czele.

Dlaczego autorowie Katechizmu Trydenckiego od tej tradycji odstąpili? Na to pytanie mógłby odpowiedzieć tylko ktoś dobrze obeznany z ruchem umysłowym wywołanym Reformacją i z doktrynalnymi zmaganiami, jakie ona wywołała. Jedno wyjaśnienie samo przez się nasuwa się na myśl: oto zwalczając Reformację, która przesłaniała sobie Nowy Testament Starym, również niektórzy teologowie dali się w tym kierunku pociągnąć. To właśnie zdarzyło się autorom Katechizmu Soboru Trydenckiego, gdy idzie o naukę o przykazaniach, a za nimi poszła ogromna większość katechizmów aż do naszych czasów. Jedne zupełnie pomijają przykazana miłości, inne traktują je bardzo pobieżnie, przy czym prawie zawsze umieszczają je po Dekalogu, jakby były tylko dodadkiem do niego. Wpływ tekstu Powtórzonego Prawa, r. 6, gdzie Mojżesz najpierw przypomina dziesięcioro przykazań,a dopiero potem wzywa do miłości Boga, jest tu aż nadto widoczny.

Najlepszym dowodem jak bardzo Katechizm Soboru Trydenckiego zaciążył na tym punkcie nad katechizmami aż do ostatnich czasów jest ten, który na schyłku życia opracował kard. Gasparri. Dzieli się on na cztery działy. Najpierw idzie pacierz i podstawowe dane wiary, które dzieci powinnyumieć na pamięć; jest tam Dekalog, są przykazania kościelne, ale przykazań miłości nie ma! Są tam jednak akty wiary, nadziei, miłości i skruchy. Po nim idzie krótki, bo liczący tylko 25 pytań katechizm dla najmłodszych dzieci, które się przygotowują do Pierwszej Komunii św.; nie ma w nim mowy ani o Dekalogu, ani o przykazaniach miłości, tylko w odnośniku są powtórzone akty jak w pacierzu. Na trzecim miejscu przychodzi katechizm dla szkół powszechnych, zawierający 240 pytań i odpowiedzi. Rozdział III poświecony dziesięciorgu przykazaniom liczy 17 pytań, rozdział IV traktujący oprzykazaniach kościelnych – 18. Przykazania miłości są wspomniane w jednym tylko pytaniu (80) na końcu paragrafu, w którym jest mowa o IX i X przykazaniu, i słusznie są one tam nazwane summa perfectionis christianae. Rozdział VIII zawiera naukę o cnotach teologicznych w 18 pytaniach, z których 8 zajmuje się cnota miłości. Wreszcie całe dzieło kończy się katechizmem dla dorosłych — 594 pytań. W nim Dekalogowi poświecony jest r. IV (55 pytań), zaś przykazaniom kościelnym — rozdział V (30). Podobnie jak w katechizmie szkolnym jedno tylko pytanie (240) dotyczy przykazań miłości i znajduje się tak samo po przykazaniach IX i X. Odpowiedź nie została jednak bardziej rozwinięta i brzmi jak wyżej w katechizmie szkolnym. Została natomiast nieco rozwinięta nauka o cnotach teologicznych (z 18 pytań na 32), ale cnota miłości najmniej na tym skorzystała, gdyż otrzymała tylko jedno pytanie więcej.

Kard. Gasparri chętnie się radził w czasie układania swego Katechizmu jednego z najwybitniejszych teologów rzymskich i ten mu zwrócił uwagę na konieczność umieszczenia, i to na naczelnym miejscu w rozdziale o przykazaniach, przykazań miłości. Usłyszał na to odpowiedź, że to, co jest powiedziane o cnocie miłości, powinno wystarczyć. Umysł wybitnego kanonisty nie mógł się wyzwolić na starość z zainteresowań, które go całe życie pochłaniały. Tym się tłumaczy, że stosunkowo dużo miejsca poświecił   przykazaniom kościelnym, a przykazania miłości niemal całkowicie pominął milczeniem.

Czy można zgodzić się na to, że nauka o cnocie miłości jest ważniejsza, niż nauka o przykazaniach miłości i że tam, gdzie pierwsza jest dostatecznie rozwinięta, drugą można pominąć milczeniem, albo przynajmniej sprowadzić do minimum? Sądzę, że odpowiedź nie potrzebuje długiego namysłu. Wystarczy chyba to jedno podnieść, że w Ewangelii nie ma sformułowanej nauki o cnotach teologicznych, choć w nauczaniu Chrystusa materiału do niej nie brak. Nauczanie Jego nie miało cech teoretycznego wykładu; troskę tę zostawił Pan Jezus swemu Kościołowi i już Apostołowie zaczęli ujmować w systematyczne ramy to, co z ust Mistrza słyszeli. W listach św. Pawła znajdujemy już bardzo -wyraźny zarys nauki o cnotach teologicznych. Natomiast gdy idzie o przykazania miłości, to Ewangelia nam je podaje jako nakaz wychodzący z samych ust Tego, któremu dana jest wszelka wladza w niebie i na ziemi (Mt. 28,18). Nie jest to teoretyczne rozważanie, czym jest miłość Boga i bliźniego, ale praktyczne wezwanie do wszystkich, którzy chcą się zaliczać do uczniów Jezusa i wejść kiedyś za Nim do Jego Królestwa.

Jeśli Żydzi tak sobie cenią gorące wezwanie do miłowania Boga, które u schyłku życia rzucił im Mojżesz, to o ile bardziej winniśmy my sobie cenić to wezwanie uzupełnione przykazaniem miłości bliźniego, z którym Chrystus zwrócił się do całego świata w przededniu opuszczenia go. Dla nich to były słowa proroka Bożego, my w Chrystusie mamy więcej niż proroka (Mt 11,9), bo Tego, którego nam wszyscy prorocy zwiastowali jako Zbawiciela ludzkości. Czyż więc naczelny nakaz, który z Jego ust wyszedł, nie powinien być głęboko wyryty w każdej pamięci na to, aby wciąż dźwięczał w sercu? Czy nie powinien być starannie wyjaśniony w katechizmach i to na naczelnym miejscu? Czy scena, w której Chrystus w szczególnie uroczysty sposób ogłosił prawo miłości, nie winna być ze szczególnym pietyzmem objaśniana w nauczaniu Historii Świętej Nowego Testamentu?

Chrystus w swym niemal trzyletnim nauczaniu musiał niewątpliwie często pouczać zarówno o dziesięciorgu przykazaniach jak i przykazaniach miłości oraz o związku, który między nimi zachodzi. Ewangeliści zachowali nam jednak tylko trzy sceny, gdzie jest o nich mowa i żałować należy, że O. Lagrange w swej Synopsie greckiej, a po nim O. Lavergne w Synopsie francuskiej[2] połączyli dwie z nich w jedną (157), choć wystarczy je porównać, aby się przekonać, że są to dwa odrębne zdarzenia, jak to już św. Augustyn zaznaczył. Połączone w jedno zostały one umieszczone w końcu drugiego roku publicznego nauczania Pana Jezusa, podczas gdy scena, która nas tu w szczególności zajmie, miała miejsce kiedy indziej, przy końcu Jego życia. O. Lavergne przyznaje zresztą w nocie do r. 157, że są to sceny odrębne i że ta, którą podaje św. Mateusz i św. Marek, miała miejsce znacznie później, we wtorek Wielkiego Tygodnia. Podobnie O. Lagrange w swym Evangile de Jésus, nie rachując się ze swa Synopsą, umieszcza scenę zapisaną u św. Mateusza i u św. Marka w Wielkim Tygodniu. Przyjrzyjmy się jej dokładniej, idąc za wyżej wymienioną Synopsą.

Jesteśmy w połowie tygodnia, w którym ma się dopełnić nasze Zbawienie. W Niedzielę Palmową Jezus bierze poniekąd w posiadanie święte miasto i jego świątynię (Syn. 229) oraz zapowiada jawnie swą bliską śmierć (230), poczym wraca do Betanii (231). W poniedziałek (232-238), a może i w środę (254), przychodzi do miasta, ale o ile można wnioskować z Ewangelii, żadne z Jego przemówień do tych dni się nie odnosi. Natomiast mamy wiele danych o tym, co się działo we wtorek (235-253). Wtedy to miało miejsce solenne ogłoszenie przykazań miłości i winniśmy dokładnie poznać warunki, w jakich to się odbyło.

Jezus znajduje się na podwórzu świątyni, pouczając i ewangelizując lud licznie zebrany i spoza Jerozolimy z powodu zbliżających się świat Paschy. Są tam przedniejsi kapłani i uczeni Izraela oraz jego starszyzna. Raz jedni, raz drudzy, zbliżają się do Jezusa i stawiają Mu pytania, czy to, aby Go podejść w mowie, czy aby otrzymać rozstrzygnięcie spornych między nimi kwestii. Tak wiec w pewnej chwili otaczają Go saduceusze i wytaczają wciąż sporną między nimi a faryzeuszami sprawę zmartwychwstania ciał. Jezus zaś bez trudu im wykazuje, do jakiego stopnia ich mniemania są w sprzeczności z tradycyjnymi wierzeniami ich narodu. Odpowiedź wzbudza zachwyt słuchającej rzeszy i nikt nie śmie więcej zabrać głosu, tylko jeden z uczonych odzywa się: „Mistrzu, dobrze powiedziałeś” (241).

Wtedy z kolei faryzeusze, usłyszawszy, że Jezus zmusił saduceuszów do milczenia, zbliżają się do Niego i jeden uczony z ich grona zapytuje, które przykazanie jest najprzedniejsze ze wszystkich? A Jezus mu odpowiada: „Najprzedniejsze ze wszystkich jest przykazanie: Słuchaj, Izraelu! Pan Bóg twój jedyny jest. A będziesz miłował Pana, Boga twego z całego serca twego i z całej duszy twojej i z całego umysłu twojego i z całej siły twojej. To jest pierwsze przykazanie. A drugie jest temu podobne: Będziesz miłował bliźniego twego jak siebie samego. Nad te nie masz innego większego przykazania”. I rzekł Mu ów uczony: „Dobrze, Nauczyciełu, prawdziwie powiedziałeś, iż jeden jest Bóg, a nie masz innego oprócz Niego: i żeby był miłowany z całego serca, i z całego umysłu i z całej duszy i z całej siły; i żeby miłować bliźniego jako siebie samego: to jest więcej aniżeli wszelkie całopałenia i ofiary”. A Jezus widząc, że roztropnie odpowiedział, rzekł mu: ,,Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. I nikt już nie śmiał Go pytać (Mk 12,29-30, Syn. 157, a dla św. Mateusza i św. Marka powinno być 241 bis).

Zanalizujemy teraz w krótkości te scenę, aby uwydatnić jej doniosłość. 1. Jezus przemawia tu zapewne po raz ostatni do ludu i dzieje się to w przededniu Jego Męki. 2. Nauczanie Jego odbywa się na podwórcu świątyni w obecności niezliczonej rzeszy wiernych. 3. Zwraca się On jednak nie tylko do tego tłumu, ale w szczególny sposób do przedniejszych kapłanów, uczonych w Piśmie i starszych Izraela, słowem do tych, którzy są odpowiedzialnymi przedstawicielami narodu żydowskiego. I oto w centrum jego życia religijnego i narodowego, jakim jest świątynia, wobec tych, którym jest zlecone czuwanie nad czystością wiary i obyczajów ojczystych, zabierając głos w przededniu śmierci ostatni raz publicznie, Jezus solennie ogłasza przykazania miłości. O, zapewne nieraz już o nich mówił do rzesz, które Go otaczały, ale tym razem czyni to w warunkach, które nadają szczególna doniosłość Jego słowom! Jest to ostatnie ogłoszenie prawa miłości, najważniejsze i najsolenniejsze, a ramy, w jakich się ono odbywa, nadają mu osobne znaczenie. Sądze, że w nauczaniu wiary ta scena z wtorku Wielkiego Tygodnia na Syjonie winna być w szczególny sposób uwydatniana i że nie będzie przesadą porównywać ją ze sceną ogłoszenia Dekalogu na Synaju. Ogłoszeniu prawa Starego Testamentu towarzyszyły zewnętrzne okoliczności wstrząsające tłumami; w Jerozolimie tego nie było, ale bo też tam było prawo bojaźni, gdy tymczasem tu zastąpiło je prawo miłości i doskonałej wolności (Jk 1.25).

Na zakończenie tych uwag postaramy się sformułować kilka zasadniczych postulatów odnośnie do nauczania przyka­zań miłości.

  1. W pacierzu i podstawowych prawdach, których dzieci winny się nauczyć na pamięć, zaraz po Składzie Apostolskim winny być przykazania miłości i dopiero po nich dziesięcioro przykazań. Sądzę, że przykazanie miłości Boga winno być sformułowane tak, jak je mamy u św. Mateusza (Mt 22,37), on je bowiem musiał osobiście słyszeć z ust Jezusa, przy tym słowa, które nam zachował, najmniej się różnią od słów, w jakich już Mojżesz to przykazanie sformułował[3].
  2. W nauczaniu Historii Świętej Nowego Testamentu scena ogloszenia przykazań miłości w przededniu Męki Pańskiej winna być szczególnie starannie opracowana i przedstawiona dzieciom, przy tym należy ją porównać z ogłoszeniem dziesięciorga przykazań i uwydatnić wyższość tego, co miało miejsce w świątyni na Syjonie nad tym, co się rozegrało na Synaju. W przedstawieniu sceny na podwórzu świątyni wypadnie się oprzeć na opowiadaniu św. Marka jako najbardziej szczegółowym.
  • We wszystkich katechizmach jakiegokolwiek stopnia nauka o Dekalogu winna być zawsze poprzedzona nauką o przykazaniach miłości. Winno się przy tym kłaść silny nacisk na to, że to one, a nie Dekalog są summa praeceptorum oraz summa perfectionis christianae. Dziesięcioro przykazań jest tylko zastosowaniem ich przeważnie w formie zakazów do najgłówniejszych dziedzin życia moralnego. Nauka o cnotach teologicznych, a miedzy nimi szczególnie o miłości, winna być też w katechizmach starannie opracowana. Najlepiej byłoby powrócić do tradycji wielkiego katechety św. Piotra Kanizjusza i wykład Symbolu Apostolskiego poprzedzić nauką o wierze, naukę o modlitwie – nauką o nadziei, wykład przykazań – nauką o miłości. Powrócił już do tego podziału katechizm krakowski z 1945 roku[4].

4.Wreszcie należałoby pomyśleć o gruntownej rewizji wykładu zagadnienia, które nas tu zajmuje, w zakładach poświeconych wychowaniu duchowieństwa i w podręcznikach teologii moralnej. Tam przede wszystkim wypadnie zaszczepić głębokie przekonanie o wyższości przykazań miłości nad Dekalogiem, a to w tym celu, aby ustrzec nauczanie moralności chrześcijańskiej od zarzutu, że posiada zbyt negatywny charakter, że zbyt wyłącznie zajmuje się tym, czego nie wolno robić, co jest grzechem. Teologia moralna nie uwolni się od tej cechy, póki Dekalog będzie w niej zajmować pierwsze miejsce, a przykazania miłości będą odsuwane na drugi plan. Na to koniecznym będzie, aby nauka o cnotach teologicznych tak często powierzana profesorowi dogmatyki, powróciła na swe właściwe miejsce w ramach   teologii moralnej. Po dokładnej analizie spekulatywnej tych cnót wypadnie zawsze podejść do nich od strony praktycznej i przerobić pewną ilość kazusów z ich dziedzin.

Cóż jest duchem Ewangelii, jak nie prawo miłości? Na to jednak, aby ono znowu opanowało umysły, winno byćprzedmiotem najstaranniejszego nauczania. Należy zaczynać je wszczepiać w młode umysły i serca przed Pierwszą Komunią Świętą, a następnie pogłębiać i rozwijać ich wymagania w miarę, jak rozwój umysłowy pozwala coraz lepiej pojąć tajemnice miłości chrześcijańskiej. Bo zaiste, miłość chrześcijańska, jej źródła i wzrost w duszy, jej doskonałość i promieniowanie oraz ta moc, jaką daje całemu naszemu życiu duchowemu, jest jedną z wielkich tajemnic naszej wiary, jak tego uczy św. Jan Ewangelista w słowach: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma w nas” (1 J 4,18).

[1]    Jest to autorskie opracowanie w j. polskim artykułu La place des préceptes de charité dans l’enseignement du catéchisme,drukowanego w Rzymie w kwartalniku “Angelicum” w 1948 r. Przetłumaczone z tekstu włoskiego kolejny raz przez Zofię Płońską i wydane po śmierci Autora, jako Przykazania miłości w nauczaniu katechizmu, „Życie i myśl” (1956) 1, s. 1-6.

W prezentowanym tutaj tekście uwspółcześniono gramatykę i ortografię według aktualnie obowiązujących zasad.

[2]    Lavergne OP, Synopse des quattre Evangiles, Paris 1937, Wyd. VI, Lecoffre (numery w artykule odnoszą się do tej Synopsy)

[3]    Patrz w Summie św. Tomasza rozbiór tych kilku sformułowań przykazania miłości Boga, jakie znajdują się w Piśmie Świętym: II-II q. 44, a.4-5.

  • [4] Katechizm krakowski niepotrzebnie powraca potem do cnót teologicznych w ustępie o pierwszym przykazaniu Boskim i przecho­dzi główne przeciw nim przewinienia. Na to było miejsce w ustępach poświeconych tym cnotom. Przewinienia przeciw przykazaniu odno­szą się do czci należnej Bogu.